Zachęcamy Państwa do przeczytania artykułu, który ukazał się w numerze 3/1243 „Wspólnoty” z 10 lutego 2018 roku pt. „Pięćset minus dla gmin górniczych”. Autor Andrzej Gniadkowski przedstawia w nim argumenty m. in. gmin Sulmierzyce i Rząśnia, które jako jedne z najmniej zaludnionych stracą najwięcej na wprowadzeniu w życie ustawy o Polskiej Agencji Geologicznej. Dziękujemy redakcji „Wspólnoty” (www.wspolnota.org.pl) za udostępnienie artykułu.
Pięćset minus dla gmin górniczych
Dlaczego Związek Gmin Wiejskich RP protestuje przeciwko projektowi ustawy o Polskiej Agencji Geologicznej? Przede wszystkim broni finansów samorządowych. I nie chodzi tylko o 15 gmin, które już w tym roku mogą stracić część dochodów, ale w ogóle o zasady finansowania JST. Bo skoro można zabrać gminom górniczym miliony złotych bez żadnej rekompensaty, to następną ofiarą mogą paść dowolne inne samorządy.
Autor: Andrzej Gniadkowski
W opublikowanym w połowie listopada projekcie ustawy o Polskiej Agencji Geologicznej (PAG) samorządowców zaniepokoił powrót do pomysłu odebrania JST części wpływów z opłaty eksploatacyjnej. Podobne zapisy pojawiły się wcześniej w projekcie ustawy o Państwowej Służbie Geologicznej. Został on jednak porzucony, prawdopodobnie ze względu na nie do końca jasne konsekwencje powołania służby z tak ogromnymi prerogatywami. W samorządach żartowano wtedy, że służba miałaby… paramilitarny charakter.
Niektóre przepisy z projektu ustawy o PSG znalazły się jednak w nowym projekcie. Odbierają gminom część dochodów rekompensujących lokalnym społecznościom szkody środowiskowe wyrządzone przez eksploatację górniczą (dokładnie tak rozumiana jest opłata eksploatacyjna w wyrokach NSA i Trybunału Konstytucyjnego – patrz ramka). Wpływy do budżetów JST z tytułu opłaty eksploatacyjnej będą stanowiły, jak do tej pory, 60 proc. dochodów z tej opłaty z danego terenu, ale projekt wprowadza limit – 500 zł na mieszkańca. Nadwyżka stanowić będzie dochód nowo powołanej Polskiej Agencji Geologicznej.
Jak przekonuje Leszek Świętalski, który z ramienia Związku Gmin Wiejskich RP zajmuje się sprawą, projekcie w żaden sposób nie uzasadnia, dlaczego limit wynosiłby akurat 500 zł. – Kwota została chyba wzięta z kapelusza. Zresztą w trakcie prac przedstawiciele rządu, widząc nasz opór, sondowali, na jaki limit byśmy się zgodzili… Nie rozumiemy jednak, dlaczego gminy mają tracić jakiekolwiek pieniądze. Proszę zwrócić uwagę, że ustalenie limitu w formie kwoty przypadającej na mieszkańca z niezrozumiałych powodów premiuje gminy z dużą gęstością zaludnienia – mówi Świętalski.
W sumie gminy, według wyliczeń ministerstwa, straciły ok. 79,5 mln zł rocznie. Z kolei powiaty mają zostać pozbawione wpływów stanowiących 30 proc. opłaty eksploatacyjnej z tytułu wydobycia węglowodorów. 85 powiatów straci łącznie ok. 21 mln zł.
Co więcej, powyższe wyliczenia oparte zostały na jednym konkretnym roku. Tymczasem są w Polsce gminy, na terenie których wydobycie jest planowane lub dopiero się zaczyna. Przykładem mogą być Sulmierzyce, które obecnie z opłaty eksploatacyjnej dostają ok. 100 tys. zł, ale liczyły na znacznie więcej w przyszłości, nawet na kilkanaście milionów złotych. Jeżeli ustawa wejdzie w życie, to jako gmina słabo zaludniona takich pieniędzy nie zobaczą, choć negatywne skutki wydobycia mieszkańcy będą odczuwać bez ograniczeń. Trudno powiedzieć, jak zachowałyby władze Sulmierzyc i mieszkańcy, gdyby wcześniej wiedzieli, że sprawy przyjmą taki obrót.
Oskubywanie do zera
A to nie wszystkie negatywne skutki projektowanej ustawy o PAG dla gmin górniczych. – Z opłaty eksploatacyjnej dostajemy ok. 20 mln zł rocznie, ale ustawodawca pomija fakt, że dodatkowymi dochodami i tak dzielimy się z innymi gminami. Do budżetu państwa wpłacamy ponad 8 mln zł w formie janosikowego – mówi wójt Rząśni Tomasz Stolarczyk. W dodatku janosikowe bazuje na danych historycznych. To na 2018 rok wyliczone zostało według danych z roku 2016. Jeśli gmina straci część dochodów w 2018 roku, to i tak jeszcze przez dwa lata będzie płaciła janosikowe w poprzedniej wysokości. Ile konkretnie?
Dochody Rząśni w 2017 roku wyniosły ok. 51,9 mln zł. W kolejnych latach nieco spadną. W wieloletniej prognozie finansowej oszacowano je na 47,2 mln zł w roku 2019. Ze względu na niewielką liczbę mieszkańców (4800 osób) dochody z tytułu opłaty eksploatacyjnej w przeliczeniu na mieszkańca są wysokie, ponad 4000 zł. Gmina może stracić nawet 17,1 mln zł w wyniku obcięcia wpływów z tej opłaty. Dochody spadną więc do ok. 30 mln zł (niezależnie czy będzie to rok 2018, czy 2019). Mimo to Rząśnia zapłaci 8 mln Janosikowego, wyliczonego na bazie dochodów z 2016 lub 2017 roku, i ostatecznie na własne potrzeby zostanie jej nieco ponad 22 mln zł. Rzeczywiste dochody (po odliczeniu janosikowego) spadną więc o 50 proc.! W efekcie gmina stanie się raczej biedną jednostką i z ogromnymi problemami. Pozbycie się zadłużenia do roku 2021 (zaplanowane w WPF) będzie mrzonką, a planowane inwestycje w polepszenie jakości życia mieszkańców – wątpliwe.
– W Polsce były przypadki, gdy mieszkańcy nie godzili się na budowę kopalni. Odbieranie części dochodów gminom górniczym nie tworzy dobrego klimatu dla górnictwa w Polsce. Protesty będą zapewne jeszcze większe – mówi Świętalski. – Każdy, kto widział tereny Kleszczowa, inaczej patrzy na bogactwo tej gminy. Tam krajobraz jest iście księżycowy. Nie chciałbym tam mieszkać.
Zdaniem Świętalskiego obowiązujący w Polsce system planowania zakłada budowanie kopalni bez przesiedlania mieszkańców. W zamian za uciążliwości otrzymują oni za pośrednictwem budżetu gminy dodatkowe profity. – Czy to najlepsze rozwiązanie? Trudno powiedzieć. W Szwecji znany jest przypadek przeniesienia całego miasteczka kilkadziesiąt kilometrów dalej przed rozpoczęciem prac górniczych. Co ciekawe, nikt nie protestował! Dlaczego? Bo w nowym miejscu odtworzono miasto niemal jeden do jednego, dodając nowe drogi i obiekty użyteczności publicznej – przekonuje Świętalski.
Reakcja rządu
– Polskie zasoby geologiczne zasługują na gospodarza. Dyskutujemy o tym od roku, wstydźcie się państwo, że chcecie w imieniu najbogatszych gmin blokować niezbędne dla Polski rozwiązania – grzmiał w trakcie grudniowego posiedzenia Komisji Wspólnej, w reakcji na stanowisku Związku Gmin Wiejskich RP, Główny Geolog Kraju prof. Mariusz Jędrysek i zapewniał, że choć kilkanaście samorządów może stracić, to inne zyskają. Ale samorządowcy tych zysków nie dostrzegają. I szczerze mówiąc trudno się ich w ustawie dopatrzeć. Jak czytamy w projekcie, „zakłada się dokonanie inwentaryzacji wszystkich obszarów w Polsce wymagających rekultywacji, w szczególności wyznaczenie obszarów najbardziej zagrażającym środowisku naturalnemu, a następnie ich rekultywację, jak również zidentyfikowanie obszarów wymagających rekultywacji w zakresie przywrócenia zakłóconych stosunków wodnych – przy czym w tym przypadku należy się liczyć z dłuższym okresem, po którym nastąpi zamierzony efekt”. Ale nie ma mowy o żadnych kwotach, żadnych gminach itd. W ogóle w kwestii rekultywacji zdecydowanie lepszym rozwiązaniem wydaje się pozostawienie władzy (i pieniędzy) w rękach samorządów.
Samorządowcy zwracają też uwagę, że obowiązki Polskiej Agencji Geologicznej nie zostały jasno sprecyzowane. Są tak rozległe i w wielu miejscach nieobligatoryjne, że odnosi się wrażenie, że pokrywają się z kompetencjami innych instytucji, np. nie odbierają żadnych zadań Wyższemu Urzędowi Górniczemu, choć w ustawie czytamy o przejęciu wszystkich zadań związanych z zarządzaniem złożami w Polsce. Z drugiej strony ustawa odebrałaby część władzy i pieniędzy zarówno Narodowemu Funduszowi Ochrony Środowiska, jak i Państwowemu Instytutowi Geologicznemu. W tym przypadku przynajmniej jest to o tyle uczciwe, że te instytucje oprócz pieniędzy stracą zadania. Samorządy zaś stracą tylko pieniądze…
Na ciekawą zmianę zwraca uwagę Leszek Świętalski. Otóż zgodnie z obecnie funkcjonującym prawem opłata eksploatacyjna trafia na rachunek gminy i stamtąd jej część (40 proc.) jest przesyłana do innych instytucji. Teraz całość ma wpływać do Państwowej Agencji Geologicznej, a ta podzieli pieniądze dla gmin.
W projekcie czytamy, że „zmiany te (utrata dochodów) dotkną jedynie 0,36 proc. samorządów, w szczególności najbogatsze samorządy w Polsce (pod względem dochodów podatkowych per capita). Celem takiej zmiany jest pobudzenie nowych obszarów gospodarczych opartych na eksploatacji złóż kopalin, bowiem pozyskane środki zostaną przekierowane na inwestycje w innych gminach, o dużym potencjale geologicznym, które nie dysponowały dotychczas zapleczem finansowym niezbędnym do uruchomienia tego typu przedsięwzięć”. Zdaniem autorów projektu takie działanie „stanowić będzie jedynie przesunięcie środków finansowych i przyczyni się do tworzenia nowych miejsc pracy, jak również do wzrostu dobrobytu społeczności lokalnych”. Tymczasem jedyne przesunięcie, jakie samorządowcy widzą, to przesunięcie pieniędzy z samorządu do rządu.
Zaskakujące są kolejne zdania uzasadnienia, że „należy zauważyć, że wszystkie gminy będą miały w dalszym ciągu zapewniony 60-procentowy udział we wpływach z tytułu opłaty eksploatacyjnej”. W rzeczywistości niektóre nie będą miały, ale tego w tym miejscu nie ma już napisane. „Wspomniane przesunięcie środków nie prowadzi zatem do pozbawienia nielicznych gmin rzeczywistego dochodu własnego, a powoduje jedynie, że wyznaczona kwotowo nadwyżka będzie przeznaczana dla tych gmin, które intensywniej niż inne gminy rozwijają nowe inwestycje i prowadzą zagospodarowanie nowo udokumentowanych złóż, a które dotychczas nie dysponowały wystarczającymi środkami na realizację zadań w tym zakresie”.
Czym ma być PAG
Jak dowiadujemy się z uzasadnienia, projekt zmierza do utworzenia agencji wykonawczej – państwowej osoby prawnej, która pełniąc funkcję gospodarza polskich złóż surowców będzie wykonywać szeroko rozumiane zadania państwa z dziedziny geologii. Projekt ma tym samym na celu uporządkowanie i wzmocnienie sfery państwowej działalności, która polega na badaniu, rozpoznawaniu i dokumentowaniu budowy geologicznej, racjonalnym zagospodarowywaniu struktur geologicznych, w tym ochronie tych struktur oraz wypełniającej je materii, bez względu na miejsce ich występowania. Zdaniem autorów, w Polsce istnieją niestety bardzo ułomne struktury w postaci administracji geologicznej oraz Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego. Z dniem wejścia w życie ustawy zadania wykonywane przez PIG-PIB w ramach państwowej służby geologicznej oraz państwowej służby hydrogeologicznej zostaną przejęte przez PAG. PIG-BIP natomiast odzyska pierwotną funkcję instytutu badawczego oraz zachowa niezbędne środki do realizacji celów naukowych.
Zdaniem przedstawicieli rządu powołanie specjalistycznej agencji wykonawczej, jaką ma być PAG, wzmocni działalność państwa w zakresie ochrony i zapewnienia dostępu do zasobów geologicznych dla polskiej gospodarki oraz społeczeństwa, co przełoży się na budowę przewagi technologicznej i podniesienie konkurencyjności przedsiębiorców na rynku globalnym.
Jednym z powodów przygotowania projektu jest fakt, że w ostatnich latach odnotowano szereg błędów w zakresie poszukiwań złóż kopalin i gospodarki zasobami geologicznymi. Zdaniem autorów w Polsce brakuje polityki surowcowej i jej merytorycznych narzędzi, co doprowadziło do licznych problemów gospodarczych, społecznych i politycznych.
Co ciekawe, z ustawy wynika też, że PAG będzie mogła, za zgodą ministra środowiska, tworzyć spółki kapitałowe w celu prowadzenia działalności w zakresie poszukiwania, rozpoznawania lub wydobywania kopalin ze złóż, rekultywacji lub zagospodarowania zrekultywowanych gruntów, a także nabywać lub obejmować akcje lub udziały w spółkach kapitałowych zajmujących się podobną działalnością. Jak słusznie zauważają autorzy ekspertyzy zamówionej przez Związek Gmin Wiejskich, nie ma żadnego uzasadnienia, dla którego wspomniane zadania nowa służba miałaby wykonywać korzystając z odebranych samorządom dochodów.
Ostatnia zmiana: 22 lutego 2018